Fotografowanie podczas konferencji ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne. Ogólnie są to same plusy, tylko trzeba umieć je dostrzec i wykorzystać- a to przychodzi z czasem…
Lubię chodzić na konferencje, ponieważ spotykam się na nich z całym przekrojem społeczeństwa biznesowego- od asystentek, dopiero co raczkujących pracowników olbrzymich korporacji, po dyrektorów banków, wojewodów, a na ministrach kończąc. Większość z nich to osoby bardzo miłe i komunikatywne, często podchodzą, nawiązują kontakt i zaczynają rozmowę na temat sprzętu fotograficznego, sytuacji politycznej lub chwalą się swoimi sukcesami życiowymi – opowiadając jednocześnie całą swoją biografię. Rozmowa z tymi ostatnimi jest najciekawsza, bardzo lubię dyskutować z ludźmi, którym w życiu się udało i osiągnęli na tyle dużo, że można można stawiać ich jako wzory biznesowe. Takie osoby są dla mnie inspiracją do ciągłego rozwoju, działania i podążania za marzeniami- ale o tym napiszę w osobnym artykule.
Fotograf na konferencje jest potrzebny i to bardzo, wszystkie szanujące się firmy zatrudniają profesjonalnych fotografów aby udokumentowali organizowane przez nich wydarzenia. Moja obecność na różnego rodzaju spotkaniach podnosi automatycznie rangę wydarzenia w oczach gości. To już nie jest zwykła pogadanka, tylko poważne spotkanie które zostanie utrwalone i udostępnione globalnie na stronie internetowej firmy która go organizuje.
Idąc na całodzienną, dziesięciogodzinną konferencje mam narzucone 3 proste zadania do wykonania:
- Sfotografować prelegentów podczas przemówień
- Sfotografować gości jak się rejestrują/słuchają przemówień
- Sfotografować catering (czego nie lubię i są to skrajne/rzadkie prośby od klienta)
Z pozoru może się to wydawać łatwym i przyjemnym zadaniem, jednak po zderzeniu z rzeczywistością nie jest już tak fajnie. Pół biedy jak temat przewodni konferencji jest ciekawy i interesuje się danym zagadnieniem, wtedy chętnie w niej uczestniczę i słucham. Niestety zazwyczaj nie jest tak kolorowo (było tylko 2 razy) i trafiam na spotkania podczas których większości słów ni w ząb nie rozumiem- różnego rodzaju specjalistyczne konferencje lekarskie itp. Nieznajomość tematu i podejmowanych zagadnień negatywnie wpływa na naszą koncentrację- podobno udowodnione naukowo.
Początkowo na tego typu zleceniach cały czas siedziałem w sali i robiłem zdjęcia/słuchałem, jednak po jakimś czasie zmądrzałem i zacząłem zabierać ze sobą laptopa. Decyzja ta byłą spowodowana chęcią maksymalnego wykorzystania czasu wolnego podczas przemówień- który poświęcam na obróbkę dopiero co wykonanych fotografii. Efekt tego jest taki, że wracając do domu mam wolne i nie muszę siadać do obróbki fotografii.
Czasami konferencje wiążą się z przymusem dojazdu kilkuset kilometrów do miejsca pracy- Rzeszów, Kraków, Katowice, Wrocław, Poznań… Na początku była to dla mnie niezwykła przygoda i radość, że jechałem do innego miasta, spałem w hotelu z kilkoma rodzajami saun, basenem i jacuzzi. Dzisiaj to praktycznie codzienność, poza wygodnym łóżkiem najważniejsza jest dla mnie autostrada między Warszawą, a odległym miejscem docelowym- alternatywnie połączenie lotnicze.
Podsumowując przedstawiam plusy i minusy:
[vc_row][vc_column width=’1/2′]Poznawanie ciekawych osób
Możliwość dotarcia do (patrz wyżej)
Ciągłe udoskonalanie warsztatu
Lancz/Brancz/Bufet
Komfort pracy
Latem- chłodno
Zimą- ciepło
Dobre wynagrodzenie
Podróż[/vc_column][vc_column width=’1/2′]Długi czas trwania- 10h
Podróż[/vc_column][/vc_row]
Największą radość czerpię z fotografowania ludzi. Obserwowania ich zachowań, ich gestykulacji, uwieczniania tych niepowtarzalnych chwil- od tego właśnie jestem.
0 komentarzy