Samolotem na ciastko i herbatę

9 lut 2017LIFE

Od kiedy koszty latania samolotami są śmiesznie niskie, można sobie pozwolić na częste, jednodniowe wycieczki lotnicze. Dzisiaj kierunek- Wrocław.

Pisałem Wam kiedyś, że uwielbiam latać samolotami? Najbardziej lubię start, szybkie przyspieszenie, lekkie przeciążenie i uczucie niesamowitej lekkości gdy samolot zaczyna odrywać się od ziemi. Wyglądam wtedy przez okienko, obserwując jak domy i samochody stają się coraz mniejsze i mniejsze. Zawsze byłem pełen podziwu dla tych maszyn, które tak po prostu potrafią oderwać się od ziemi i polecieć gdzieś kilka tysięcy kilometrów, transportując tym samym sporą ilość osób i bagażu. Czasami mając wolne między zleceniami, lubię podjechać sobie na pozostałości ul. Wirażowej i siedząc w samochodzie, obserwować startujące i lądujące maszyny.

Ryanair’a można oskarżać o wiele: o niewygodne i zbyt ciasne fotele, o irytujący handel zdrapkami na pokładzie samolotu, czy niezabieranie pasażerów wprost z rękawów terminali. Jednak jedno jest pewne, to jeden z najtańszych europejskich PKS’ów lotniczych, bo z kim innym mógłbym poleciec do Wrocławia i z powrotem za jedyne 18zł? Odkąd loty krajowe odbywają się z Warszawskiego Okęcia, tym chętniej wybieram podróż samolotem, niż samochodem, czy pociągiem.

Tym razem we Wrocławiu wylądowałem zupełnie przez przypadek. Robert- znany polski podróżnik, fotograf i znawca kulinarny, zapytał mnie czy nie chciałbym poleciec do stolicy dolnego śląska, bo bilety są prawie darmowe. Natychmiast jego propozycja spotkała się z moją akceptacją, a dwa tygodnie pózniej siedzieliśmy juz wygodnie w fotelach, żyjąc chwilą startu samolotu.

Pierwsze skojarzenie z miastem Wrocław? Zdecydowanie cudowne Afrykarium i Przepiękny Jarmark Bożonarodzeniowy w okresie świątecznym. Kto nie był, tego serdecznie zachęcam do odwiedzenia namiastki polskiej Afryki, bo naprawdę warto. Już rok temu wrzucałem do siebie na bloga krótki fotoreportaż z pobytu w tym miejscu, więc jak chcecie, to możecie kliknąć i sobie poczytać: LINK. Piękne i różnorodne zwierzęta, a także cudownie zbudowana trasa przejścia po całej „dżungli” powoduje, że człowiek czuje się jak nie w ZOO.

Godnym polecenia miejscem jest mała kawiarenka, umiejscowiona na jednej z bocznych uliczek nieopodal Rynku Wrocławskiego, a nazywa się Cukiernia Marcello. Tak dobrych pączków nie jadłem dawno, a dokładnie od ostatniej wizyty w Pączusiu, w Gdyni. Spokojna muzyka umilała nam leniwe rozmowy na tematy związane z fotografią i szeroko pojętym marketingiem.

Punktem kulminacyjnym naszej eskapady był Bar Mleczny Miś. Co jestem we Wrocławiu, to zawsze muszę to miejsce odwiedzić! Namiastka czasów PRLu w XXI wieku. Obiad z 2 dań? 10zł. Naleśniki z herbatą? 5zł. Jedząc tam, czuję się jakbym był u babci, te same smaki i zapachy. Uprzedzam domysł i pytania- nigdy nic mi nie jest, a zawsze smacznie i do syta! Ruch potężny, ponieważ bar mieści się zaraz przy Politechnice Wrocławskiej.

Ostatnio latam coraz częściej i mam nadzieje, ze taki stan rzeczy się utrzyma. Powoli zmieniają się moje priorytety życiowe i będę mógł bardziej skupić się na podróżowaniu.

Łukasz Kłosiński

Cześć! Witam Cię drogi czytelniku na na moim blogu. Wszystkie teksty które tu przeczytasz poświęcone są mojej pracy- która z kolei jest częścią mojego życia. Jako profesjonalny fotograf postaram się przybliżyć Ci moje codzienne zmagania, przygody, doświadczenia! Enjoy!

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *